21 czerwca 2010

POLSKA-FRANCJA-UKRAINA-WĘGRY... i jeszcze więcej!

Weekend upłynął pod hasłem MIĘDZYNARODOWE! I miało to wielorakie znaczenie. Po pierwsze, jest to końcówka semestru na studiach i miałam nawał pracy, a mój kierunek to stosunki międzynarodowe, więc zgodnie z tytułem. Po drugie, mam gości prosto z Paryża. Także Francja do mnie zawitała na te kilka dni. Z utęsknieniem czekam na chwilę, kiedy ja będę mogła w końcu wybrać się do Bretanii, Normandii... ach! Na to jeszcze cierpliwie muszę poczekać, natomiast teraz trochę Francji do mnie przyjechało. Także sobota upłynęła przyjemnie, spacer po wrocławskim rynku i kawa w mojej ulubionej kawiarence. Kto tam jeszcze nie był, to polecam! Nazywa się Nefryt i znajduje się w samym Ratuszu, obok Piwnicy Świdnickiej. Pierwszy raz jak ją zobaczyłam to zakochałam się na miejscu i mimo, że wtedy było jeszcze chłodno i deszczowo. A teraz popatrzcie jaki jest jej urok, kiedy już słońce zawitało...







Filiżanki są piękne! Unikatowe, nie ma dwóch takich samych. Kawa z włoskiego ekspresu (ogromnego, miedzianego!) i codziennie świeże ciastka, robione przez sama szefową (która chyba powinna dostać nagrodę  francuskiego patissier). To cóż potrzeba więcej...?









No i moi Paryżanie...


Dzień skończył się wyjściem do teatru muzycznego, na musical Hair. Jestem ogromną fanką Hair Milosa Formana i raczej krytycznym wzrokiem patrzyłam na wydanie wrocławskie. Zawsze ciężko jest stworzyć coś innego niż oryginał, by nie zrobić czegoś banalnego, powtarzalnego bądź totalnej klapy. Wrocławski Hair, według mnie oczywiście, na pewno nie był rewelacją, chociaż kilka scen mi się podobało i kilku piosenkarzy zrobiło na mnie duże wrażenie. Natomiast wieczór w takim towarzystwie zawsze się uda, no i znowu obcowałam z czymś 'międzynarodowym'.
Natomiast cała niedziela upłynęła pod hasłem 'Kalejdoskop kultur'. We Wrocławiu odbył się już trzeci raz taki festiwal i cieszę się, że w tym roku byłam. A najbardziej spodobał mi się wieczór koncertowy. Po prostu zachwyciłam się muzyką ukraińskiego zespołu Гуцул Калiпсо. Od razu kupiłam ich płytę, dostałam podpisy wszystkich muzyków, a teraz piszę posta słuchając ich. Pierwsza ukraińska płyta w mojej kolekcji.
Chociaż to, co mi się najbardziej podobało z całego festiwalu, to fakt, że już wszystkie kultury się przenikają. I nie ważne, gdzie żyjemy, mamy z nimi styczność i to już bez żadnej wrogości. Tylko patrzymy na nie z ciekawością i zainteresowaniem. Szczególnie zauważyłam to w zespole romskim, gdzie tańczyły tam wszystkie dzieci, polskie i romskie. I aż uśmiechnęłam się z radości, że te bariery już zanikają, a dzieci są wychowywane w szacunku do innych kultur.



Na koniec zaśpiewał romski zespół z Węgier, Romengo. Wokalistka, z przepięknym głosem zachwyciła publiczność, a romska część publiczności przyłączyła się nawet do tańców na scenie. 

A teraz wracam do pracy, przygotowania do ostatnich zaliczeń i egzaminu i czekam na chwilę wytchnienia, żebym mogła w końcu wrócić do malowania:)

10 czerwca 2010

ŻÓŁTO-ZIELONO MI...

Już wróciłam z Niemiec, ale dopiero dziś znalazłam chwilę, żeby siąść do bloga. Jak tylko przyjechałam, to wróciłam znów do szybkiego życia, a obowiązków to nawet przybyło. A do tego gorąco!!! Cieszę się strasznie, że słońce w końcu zawitało, ale momentami spowolnia wszystko, kiedy ja muszę mieć teraz sprinterskie tempo. Mimo tego, że wszystko toczy się w ciągłym biegu, to nie zapominam o jedzeniu... A to słońce natchnęło mnie, to zrobienia czegoś lekkiego, szybkiego i ciekawego. A na początek KURCZAK W SOSIE CYTRYNOWYM Z RYŻEM. Pomyślałam sobie o czymś rześkim, a poza tym miałam dużo cytryn. Uwielbiam cytryny i wszystko, co kwaśne! Mniaammm sok z cytryn jest tak orzeźwiający, a przede wszystkim zdrowy! Dlatego, cytryny u mnie królują i pewnie nie raz coś z nich jeszcze zrobię;) A zatem...


KURCZAK W SOSIE CYTRYNOWYM
2 piersi z kurczaka
2 duże cytryny
1 żółtko
125 g śmietany 12%
1 kostka bulionu rosołowego
oliwa z oliwek
sól, pieprz
ryż

Umyte, pokrojone piersi z kurczaka wrzucamy na rozgrzaną oliwę do rondela. W momencie, gdy woda już odparuje, a kurczak zarumieni się trochę zalewamy bulionem. Bulion wcześniej zalewam wrzątkiem w kubku i taka ilość wystarcza, bo później sos może być za rzadki. Kiedy kurczak dusi się na bulionie, przygotowujemy w miseczce śmietanę, żółtko i sok z cytryny. 
Niestety nie miałam wyciskarki do owoców, to cytryny wyciskałam sama dłońmi i przy tym miałam świetną zabawę. Myślę, że jak dacie takie zadanie swoim dzieciom, to na pewno się ucieszą:) Ale wracając do meritum...
Mieszamy to wszystko, na gładką masę. Dodatkowo wcześniej starłam skórkę z cytryn, żeby wiórki krążyły gdzieś w sosie. Oczywiście ilość soku z cytryn jest dowolna, nie każdy lubi tak kwaśny smak. Ja uwielbiam, więc sobie nie żałuję, natomiast śmietana dość łagodzi ten smak. Następnie wrzucamy konsystencję do rondla i dusimy przez jakieś 10 minut, żeby wszystkie składniki połączyły się ze sobą. W tym samym czasie gotujemy ryż. Strasznie nie lubię ryżu w woreczkach i zawsze używam sypkiego. Dlatego nie podaję proporcji, to już tylko zależy od Was ile potrzebujecie. Sos jeszcze przyprawiam z dość dużą ilością pieprzu. Połączenie cytryn z pieprzem, rewelacja! Dlatego nie pozostaje nic innego, jak tylko podać na talerze:)


A to w trakcie gotowania, mój kuchenny bałagan i świetna zabawa z wyciskaniem cytryn;)






A kolejna potrawa, którą dzisiaj zrobiłam to omlet ze szpinakiem. Na pewno to już znacie, ale w takie gorące dni nie chce się długo siedzieć w kuchni, dlatego proponuję coś prostego i dość szybkiego. Wcześniej było żółto-cytrynowo, a dziś zielono-szpinakowo. Mamy wszystkie kolory lata, cudnie!!!





OMLET ZE SZPINAKIEM
szpinak (zamrożona paczka)
2 duże ząbki czosnku
0,5 cytryny
sól

na ciasto:
2 jajka (na 1 osobę)
2 łyżki mleka
1 łyżka mąki
sól, pieprz
oliwa z oliwek

Na jednej patelni wrzucam zamrożony szpinak. Oczywiście można świeży, ale potrzeba na to więcej czasu, żeby go wcześniej przygotować. Kiedy woda odparuje, można go podlać lekko oliwą, żeby nie przywierał do patelni. Dorzucamy posiekany czosnek, cytrynę i sól. Sekret tkwi w dobrym doprawieniu szpinaku, żeby nie był za mdły. Dlatego znów górą cytryna! Nie żałuję jej, czasami więcej wciskam niż połowę;)
Omlet przygotowujemy mieszając jajka, mąkę i mleko na gładką masę. Doprawiamy i wrzucamy na patelnię. Żeby dobrze zrobić omlet, czyli żeby się nie rozlał, nie złamał, itp., to trzeba po 1) dobrze rozgrzać patelnię, a w momencie smażenia zmniejszyć temperaturę, po 2) umiejętnie polać oliwą z oliwek (robię to na oko), jeśli będzie za mało, wyjdzie suchy i się złamie, a jak za dużo, to będzie tłusty, a po 3) sprytnie przewrócić na drugi bok dwoma łopatkami, co chyba jest najtrudniejsze;) Ale wiem, że wyjdzie!!!:)




Bon appetit!!!

5 czerwca 2010

SŁONECZNY FREIBURG

Właśnie siedzę na balkonie i odpoczywam, jedząc przepyszne truskawki z pobliskiego sadu... Jest cudnie! Słonecznie (w końcu doczekałam się upragnionego słoneczka!), cicho i spokojnie...




Od kilku dni relaksuję się w jednym z moich ulubionych miejsc w Europie, czyli w niemieckim Freiburgu. Zawsze tu przyjeżdżam, żeby podładować akumulatory. Mimo tego, że jest to bardzo duże miasto, to odnajduję tu spokój. Mam tu swoich przyjaciół, a tak naprawdę stali się moją rodziną. Mieszkają na skraju miasta, gdzie z okien rozpościera się przepiękny widok na rezerwat przyrody.


Już tyle razy rozbiłam sobie wycieczki rowerowe, spacery, żeby tylko mieć kontakt z naturą i odpocząć od zgiełku szalonego miasta. Chociaż Freiburg, to taka trochę "wieś w mieście";) Są zakątki, gdzie jest cisza, wokół sama zieleń, ale też miejsca pełne ludzi i dobrego towarzystwa. Każdy tu może znaleźć coś dla siebie w zależności, co mu w duszy gra. Dla mnie jest to miejsce idealne, ponieważ tyle jest we mnie przeciwieństw i różnorodności. A tu mam wszystko!!! Ot, tak!
Później napiszę jeszcze trochę więcej o Freiburgu i dlaczego jest tak dla mnie ważny, ale zaczynam powoli się spieszyć do wyjścia, a jutro opowiem dlaczego... Jadę do Stuttgartu! Trzymajcie kciuki! (nie tylko za mnie, ale za naszych Polaków - taka mała podpowiedź;-)

Pozdrowienia z Sielskiego Życia :-)